Hawaje (wymowa:/həˈwaɪ.iː/ ?/i) (ang. Hawaii, haw. Hawaiʻi) – stan USA, położony na archipelagu Hawaje, w północno-środkowej części Oceanu Spokojnego, nie posiadający lądowej łączności z kontynentalną częścią kraju, w odległości około 4 tys. kilometrów od kontynentalnych Stanów Zjednoczonych.
Archipelag jest pochodzenia wulkanicznego. Rozpościera się na długości niemal 2,5 tys. km. Składa się z 137 wysp, w tym z 8 zamieszkanych – Hawaii, Oahu, Kauai, Molokai, Lanai, Maui, Niihau i Kahoolawe. Powierzchnia wysp jest górzysta. Liczne są czynne wulkany.
Oficjalnie w stanie mieszka 1,2 mln ludzi, a w praktyce ponad 1,3 mln jeśli dodać turystów i żołnierzy amerykańskich sił zbrojnych. Ogromna większość z nich, prawie 1 mln, mieszka na najgęściej zaludnionej wyspie Oahu. Tylko 6,6% mieszkańców stanu uważa się za rdzennych (Polinezyjskich) obywateli Hawajów. Największa grupa mieszkańców, około 41%, to imigranci z Azji lub ich potomkowie.
4 komentarze:
Normalnie, jak przeczytałem ten wpis, to nie uwierzyłem własnym oczom. Przeczytałem drugi raz, ale jednak... Ty tak sądzisz naprawdę?
Nauczyciel, który ma szczęście i wszystkie awanse (na nauczyciela dyplomowanego) za sobą, zarabia NA RĘKĘ 1000, może 1200 złotych. Odliczając rachunki, zostaje połowa. Jeśli ma dzieci w wieku szkolnym, dochodzą kolejne wydatki. Trzeba też doliczyć przecież pieniądze na jedzenie.
Nauczyciel zarabia mało, rzekłbym, cholernie mało. Ale tutaj nie chodzi tylko o podwyżkę. A co z wcześniejszymi emeryturami? Jeśli powiesz, że i tego im nie trzeba, to nie zostaje nic innego jak załamać ręce i jasno stwierdzić - że ta szkoła niczego Cię nie nauczyła.
:O Myślę, że masz poważne problemy z czytaniem ze zrozumieniem.
Może przeczytaj jeszcze 3 , 4 , 5 ,6 razy, a potem sie wypowiadaj.( odnośnie tego co napisałes na końcu z emeryturami...)
Poza tym chyba nie wiesz do końca czego się domagają nauczyciele. Domagają się podwyżek w wysokoći 50% dzisiejszej stawki w przeciągu dwóch lat. Poza tym twoje 1000 czy 1200 wziąłęś z przekazów ustnych nauczycieli, albo kosmosu.. Poza tym rząd już im podwyższył pensje o 10% ostatnio i to będzie czynił sukcesywnie. ALE nie w takiej skali jakiej domagają się nauczyciele!
Nie wszyscy nauczyciele są tacy...
Pracuję 40- 45 godzin tygodniowo ( zapewne jest to więcej niż u nauczyciela) oczywiście u mnie godzina ma 60, a nie 45 minut. Pracuje 12 miesięcy w roku, bez wakacji letnich, zimowych, przerw świątecznych. W sumie to mają belfry czas, by dorobić korepetycjami, wtedy i pieniędzy mogą mieć więcej i przynajmniej zrobią coś pożytecznego. Nie ma pieniążków za siedzenie w domku w kapciach.
Użeram się z różnymi klientami naszego biura, którym czasami chce się powiedzieć " wracaj głąbie do szkoły", a o kulturze czasem szkoda wspominać.
Więc z jakiej paki, taki nauczyciel, ma zarabiać tyle co ja ?
Jeśli nauczyciel narzeka, to niech się przekwalifikuje, a nie czeka, aż państwo da. A może ma wiedzę tak okrojoną do swojego przedmiotu, że trudno byłoby mu znaleźć prace w innym zawodzie? Uważam, że nie należą im się podwyżki, no, może niech zarabiają trochę więcej, ale bez przesady. Nikt ich do szkół nie pchał. Wcześniejsze emerytury? A z jakiej racji. Każdy ma stresującą pracę, odpowiedzialną, czego by nie robił. To może wszyscy pójdziemy na wcześniejszy odpoczynek? I nie rozumiem jednego, dlaczego po 5 latach pracy nie wolno zwolnić nauczyciela, jeśli nie zagwarantuje mu się innej posady? To chory przepis. Przez niego wielu pożal się Boże, nauczycieli, ma prace w szkołach, choć dawno powinni z nich wylecieć.
Prześlij komentarz